czwartek, 22 sierpnia 2013

retrospekcje 1- "rozliczyć każdego z Was za gwałt na emocjach".




- Panie i panowie.. nie, chwila moment. Co ja pieprzę? – po klubie rozszedł się gromki śmiech zebranych licznie osób. – Dobra, dobra. Zamknąć ryje! Jesteście gotowi na totalny odjazd?- rozszalały tłum nastolatków, podjudzony sporawą dawką alkoholu zaczął przekrzykiwać barmana gwiżdżąc i krzycząc wniebogłosy. Gdy ten uniósł zniecierpliwiony dłoń na Sali ponownie zaległa cisza. -  Przed wami najzajebistrzy zespół na całej kuli ziemskiej! Ludzie, zróbcie hałas, bo oto na scenie pojawia się Poison! – wszyscy jak na zawołanie zbiegli się pod scenę, na której właśnie powoli odsłaniała się czarna kurtyna. – Pieprzone Poison, ruszcie swoje szanowne tyłki na scenę i pokażcie ludziom co to kurwa jest rock!- po prawieże bojowych okrzykach zapowiadającego na sali zaległa wszechogarniająca, pełna napięcia cisza. Wszystkie palące się jarząco światła pogasły. Przepchałam się pod scenę, ignorując gniewne pomruki mijanych przeze mnie ludzi. Cieszę się, że wokół mnie jest tak strasznie ciemno. Przynajmniej nie wiedzą, kim jest osoba, która aż tak bardzo chce dostać się pod scenę. Oparłam nerwowo dłonie o metalową barierkę, zaciskając je mocno na lodowatym w dotyku metalu i poprawiłam nerwowo kaptur, schylając głowę. Tak bardzo chciałabym być teraz zupełni gdzie indziej. I nie mówię tutaj o innym kraju, czy kontynencie. Nie proszę o tak wiele, jestem realistką. Proszę tylko o mój pokój. Moją domową oazę spokoju, w której, jak zwykle z resztą mogłabym się zamknąć i odizolować od całego zewnętrznego świata fałszu i obłudy.

“ I like your pants around your feet
I like the dirt that's on your knees “

Gdy pierwsze słowa śpiewane prosto do mikrofonu rozniosły się głośnym echem po sali, szybko uniosłam głowę niecierpliwie wpatrując się w scenę. Czwórka mężczyzn o których się rozchodziło rozpoczynała właśnie swój koncert, spokojnie stojąc w miejscu. Myśląc, że będzie tak przez dłuższy czas- myliłam się. Kilka sekund później muzycy zaczęli skakać jak opętani po scenie, miotając się w rytm muzyki. Prześledziłam każdego z nich po kolei, nie zwracając zbytniej uwagi na wygląd tylko na zachowanie. W końcu skierowałam wzrok na wokalistę. Dobrze zbudowanego, ciemnowłosego bożyszcza z niskim hipnotyzującym wokalem..

“ I like the dirt that's on your knees
And I like the way you still say please
While you're looking up at me
You're like my favourite damn disease

And I love the places that we go
And I love the people that you know
And I love the way you can't say no
Too many long lines in a row
I love the powder on your nose”


Mimo tłumu piszczących małolat i widocznie starszych ode mnie dziewczyn, przeszywający do szpiku kości wzrok wokalisty spoczął na mnie. Uważnie mnie obserwował, śpiewając zbereźny tekst. Nie odrywał ode mnie oczu, mrużąc je w seksowny sposób. Czułam się jak w jakimś amoku, na fazie po zielsku. Głośna muzyka wręcz raniąca uszy, pogujący tłum nastolatków i on. Wokalista, który wyraźnie coś do mnie miał.

And now I know who you are
It wasn't that hard
Just to figure you out
And now I know who you are
It wasn't that hard
Just to figure you out “

Rozszyfrował mnie? Wiedział kim jestem  co tu robię? A może słyszał te obłudne plotki o mnie? Lub co gorsza dowiedział się co robię w Bradford? Takie myśli przebiegły mi po głowie, gdy doszedł do mnie sens słów refrenu śpiewanej przez owego wokalistę piosenki. Niemożliwe, to absurdalne! Przecież widzi mnie pierwszy raz na oczy.. Zaraz, zaraz! Czy basistą nie jest Toby z równoległej klasy? A perkusistą James, dwa lata starszy już student? Nie wierzę..

“ I like the freckles on your chest
And I like the way you like me best
And I like the way you're not impressed,
While you put me to the test
I like the wine stains on your dress

Zagryzłam wargę w zamyśleniu, obserwując wokalistę, który oburącz trzymał mikrofon za statyw, niesamowicie pociągająco się przy tym ruszając. Niewiele mogłam o nim powiedzieć, ponieważ kolorowe światła migały po całej Sali, uniemożliwiając mi dokładne oględziny jego osoby. Jedynie co zdążyłam zauważyć to to, że był cholernie wysoki a na jego głowie z każdym ruchem głowy ruszały się ciemne pasma, postawione do góry, które co chwilę odgarniał z twarzy.

“And I love the way you pass the check
And I love the good times that you wreck
And I love your lack of self respect
While you're passed out on the deck
I love my hands around your neck “

Nie zauważyłam nawet, kiedy wyjął zdecydowanym ruchem mikrofon ze statywu i skocznym krokiem podszedł do brzegu sceny, nie spuszczając ze mnie wzroku. Przyklęknął na jedno kolano i wyciągając dłoń w moją stronę zaśpiewał..

“ I love your pants around your feet
And I love the dirt that's on your knees
And I like the way you still say please
While you're looking up at me
You're like my favourite damn disease “

W przejściu między strofami, gdy leciała wyłącznie muzyka, uchwycił moją dłoń i przyciągając mnie do barierki przejechał nosem po mojej szyi, językiem muskając płatek ucha..
„Wiedział”.. taka myśl przebiegła mi przez głowę. Wyrwałam się z jego objęcia i splunęłam prosto pod jego buty, odwracając się na pięcie. Jak najszybszym krokiem wmieszałam się w tłum skandujących nastolatków. Kurwa, muszę się napić..



*


Pociągnęłam łyk z niewielkiej szklanki, czując jakże przyjemne pieczenie w gardle. Poison dalej grali, zmuszani już kilkukrotnie do bisów przez świetnie bawiącą się publikę. Teraz właśnie zaczęłam zastanawiać się co ja tu właściwie robię. Z nieciekawą opinią o mojej osobie, krążącą po całym mieście powinnam unikać takich spelun jak Shadow.  Dopijając resztki zamówionego przeze mnie drinka wpatrzyłam się ponownie w wokalistę, który zaczął przemawiać.
- Dobra, kurwa, ludzie! Dajcie nam też trochę się rozerwać, jasne? Ostatni kawałek a potem ruszamy w tany. Follow you home! – wymruczał swoim zachrypniętym głosem i przestawił statyw na sam brzeg sceny. James zaczął wybijać ciężką melodię na bębnach.


“ Well you can dig me up a grave
And try and stick me in the ground
Well you can tie me to the bed
And try and beat me half to death
But you can never keep me down
Well you can stick me in a hole
And you can pray all day for rain
You can shoot me in the leg
Just to try to make me beg
And you can leave me there for days “


Przeszedł mnie dreszcz, gdy usłyszałam ponownie jego niski wokal. Trzeba było mu to przyznać, wiedział jak śpiewać, żeby dziewczyny rozpływały się z zadowolenia.. Mnie samą zachwyciły jego wysokie dźwięki i teksty, które jak podejrzewałam, pisał sam. Byłam ciekawa skąd on to wszystko wiedział. Skąd miał pojęcia jak zaśpiewać idealnie te wszystkie te piosenki? Kto nauczył go tego..


And I’ll stay alive
Just to follow you home
And I will survive
‘Cause you’re my Mississippi Princess
You’re my California Queen
Like the Duchess of Detroit
And every city in between
You can slap me in the face
You can scream profanity
Leave me here to die alone but
I’ll still follow you home
I’ll still follow you home “


Jego drżący w pewnym momencie głos spowodował dreszcz przechodzący po całym moim ciele. Zagryzłam wargę, w myślach gratulując sobie za taki występ. Zastanowiłam się dlaczego jego muzyka działa w tak dziwny sposób na moje ciało. Fakt, mieli niesamowicie zgrane bębny i bas, dobrze riffującą gitarę główną i niesamowitego rytmika. O wokalu nie wspomnę, choć to prawie jak grzech..


“ You can make a couple calls
And tell your brothers I’m in town
Put a bounty on my head
And tell my parents that I’m dead
And hope to hell I’m never found
You can steal me the keys
To your daddy’s Cadillac
You can tamper with the brakes
Call it a mistake
And pray I’m never coming back “


[…]

Odstawiłam pustą już szklankę na stolik, opierając głowę na dłoni. Obiecałam babci, że nie wrócę za wcześnie ale.. nie mam siły dłużej tu siedzieć. Przez wszystkie te natrętne spojrzenia mijających mnie ludzi czuję się mentalnie zmęczona.
- Czymś cię uraziłem, przepraszam bardzo? – moich zmęczonych już głośną muzyką uszu, doszedł skądś znany mi charakterystycznie zachrypnięty baryton.  Zaskoczona odwróciłam się w ową stronę, a gdy zobaczyłam kto to, parsknęłam ironicznym śmiechem.
- A co? Wielki gwiazdor ma wyrzuty sumienia?
- A czy wglądam na personę posiadającą je? – zapytał najwidoczniej retorycznie i usiadł bez uprzedniego zapytania na krześle naprzeciwko mnie.
- Wyglądasz raczej na zadufanego w sobie pozera, który ubzdurał sobie, że jestem kolejną łatwą zdobyczą. – mruknęłam, mrużąc złośliwie oczy.
- Ciekawy pogląd. Z chęcią posłucham co jeszcze o mnie myślisz. – przyznał, wołając ruchem dłoni kelnerkę, która przybiegła do mojego, powtarzam, mojego stolika prawie co się przewracając. Zignorowała kilka osób czekających na złożenie zamówienia.
- W czym mogę pomóc? – spytała, głosem przesłodzonym do granic możliwości.
- Dużą Danielsa. – odwzajemnił jej uśmiech i wetknął banknot 50 dolarowy za dekolt tej blondyny, która uśmiechnęła się.. echem, sztucznie. Schowałam twarz we włosach, starając się zamaskować chęć wybuchnięcia szyderczym śmiechem.
- Co cię tak śmieszy?
- Kurwa, przysiadł się do mnie żigolak z bożej łaski! Naiwne panienki płacą ci za możliwość zrobienia loda? – spytałam, wybuchając melodyjnym śmiechem. Mój towarzysz uśmiechnął się nieznacznie, unosząc kąciki ust w górę.
- Możliwe. – przyznał zaskakująco szczerze. –A co? Masz ochotę dołączyć do ich grona? – spytał, poszerzając uśmiech. Jego bezczelne słowa mnie zatkały, do tego stopnia, że siedziałam sztywno wpatrując się w jego duże, czekoladowe oczy.
- To, że wiesz o wszystkich tych bezsensownych plotkach, nie znaczy, że masz nade mną jakąkolwiek przewagę. – odezwałam się po chwili, zdenerwowana. – Co więcej, nie musisz wierzyć we wszystko co ci powiedzą. Chyba, że jesteś aż tak cholernie naiwny. – głos mi się załamał przy ostatnim słowie, więc zacisnęłam dłoń w pięść. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, prześwietlając się wzrokiem. Ześlizgnęłam się z wysokiego krzesła, przytrzymując dłonią stolika. Ułamek sekundy później moja dłoń została zatrzaśnięta w żelaznym uścisku męskiej ręki. Zmarszczyłam zaskoczona brwi, przenosząc wzrok na jego twarz. Zastanowiło mnie w jakim celu mnie zatrzymywał.
- Kto powiedział, że w nie wierzę? – spytał, obserwując uważnie moją twarz. Nie miałam najmniejszej ochoty dłużej z nim rozmawiać więc wzruszyłam ramionami i rzuciłam zniecierpliwione spojrzenie w stronę naszych wciąż splecionych ze sobą dłoni. Po klubie rozległy się pierwsze riffy przepięknej piosenki Guns’n’Roses „Don’t Cry” . Ironia losu, prawda? Wcale nie miałam zaszklonych oczu, wcale.
- Mogę panią prosić do tańca? – spytał, uśmiechając się przy tym pogodnie. Zagryzłam wargę, zaciskając dłoń na brzegu stolika.
- To nie jest dobry pomysł.. – przyznałam, spuszczając wzrok na swoje glany. Chłopak widocznie zignorował moje zaprzeczenie i wciągnął mnie na sam środek parkietu. Pokręciłam głową zrezygnowana i oparłam dłonie o jego klatkę piersiową. Patrząc zamyślona gdzieś ponad jego ramieniem, zaczęłam cicho nucić tekst razem z Axl’em.

“ Talk to me softly
There's something in your eyes
Don't hang your head in sorrow
And please don't cry
I know how you feel inside I've
I've been there before
Somethin's changin' inside you
And don't you know
Don't you cry tonight
I still love you baby
Don't you cry tonight
Don't you cry tonight
There's a heaven above you baby
And don't you cry tonight

Give me a whisper
And give me a sigh
Give me a kiss before you
tell me goodbye
Don't you take it so hard now
And please don't take it so bad
I'll still be thinkin' of you
And the times we had... baby “

Przeniosłam wzrok na mojego towarzysza, który przyglądając mi się z przekrzywioną głową, podejrzanie się uśmiechał.
- Co? – spytałam cicho, czując jak na moje policzki wkradają się burgundowe rumieńce.
- Zaczynałem śpiewać na poważnie od Gunsów. – wyznał oblizując powoli dolną wargę. Zmrużył oczy w ten cholernie podniecający sposób i nachylił się nade mną. Przez chwilę zaczęłam zastanawiać się co zamierza, ale gdy usłyszałam jego głos nucący mi Guns’n’Roses prosto do ucha, poczułam, że nogi mam jak z waty.

“ And please remember that I never lied
And please remember
how I felt inside now honey
You gotta make it your own way
But you'll be alright now sugar
You'll feel better tomorrow
Come the morning light now baby “

Nieświadomie, wsłuchując się w jego wokal, sama zaczęłam śpiewać, dołączając do niego.

„ And don't you cry tonight
An don't you cry tonight
An don't you cry tonight
There's a heaven above you baby
And don't you cry
Don't you ever cry
Don't you cry tonight
Baby maybe someday
Don't you cry
Don't you ever cry
Don't you cry tonight “

- Podoba mi się Twój wokal. Jest taki.. nietypowy. – mruknął nachylając się nade mną. – Myślałaś kiedyś o kontrakcie? – wymruczał mi prosto do ucha, gdy piosenka się skończyła. Zrobił to w tak niesamowity sposób, że przez moje ciało przeszedł cholernie mocny dreszcz. Kurwa, nie wiem w jaki sposób on mnie czaruje ale mi się to zajebiście podoba. Usłyszałam cichy śmiech, więc potrząsnęłam głową, wracając do rzeczywistości. Patrzył na mnie z uniesionymi brwiami. Ach, czekał na odpowiedź!
- Płyty, fani, koncerty? – spytałam dla upewnienia. Powoli pokiwał głową, oczekując odpowiedzi. Zamyśliłam się, nie wiedząc co powiedzieć. – Hmm.. boję się ludzi. Bycie w centrum uwagi powoduje u mnie nerwicę. Mimo tego, że lubię śpiewać i tworzyć teksty.. nigdy w życiu nie odważyłabym się wyjść na scenę i zaśpiewać bez skrępowania jak ty. – wyznałam, schylając głowę. Pozwoliłam w ten sposób moim lokom opaść na twarz, zasłaniając rumieńce.
- Mogę ci w tym pomóc. – usłyszałam jego stanowczy głos. Uniosłam powoli wzrok, marszcząc czoło.
- Kto powiedział, że tego potrzebuję?
- Ja. – uciął, biorąc mnie za rękę. Przepychaliśmy się przez tłum, do naszego stolika. Chłopak wziął do ręki butelkę Jacka Danielsa i ciągnąc mnie za sobą, zaczął kierować się w stronę tylnego wyjścia z klubu. Mijając setki napalonych na niego dziewczyn, które zjeżdżały mnie wzrokiem przez to, że trzymał mnie mocno za rękę poczułam siłę.  Kilka sekund później po małym ciemnym korytarzyku rozchodziło się echo trzaśniętych drzwi.

*

- Gdzie..
- Zobaczysz. – uciął, uśmiechając się tajemniczo. Prowadził mnie po ciemnych uliczkach, unikając świateł. Gdy otworzył przede mną masywne, drewniane drzwi do najwyższego apartamentowca w mieście, otworzyłam szeroko oczy, stając w miejscu.
- Nie ma mowy, żebym tam wchodziła. – zaprotestowałam, wyrywając dłoń z jego uścisku. Założyłam dłonie na biodrach i uniosłam brwi w górę. – To najdroższy apartamento..
- Mieszkam na samej górze. – przerwał mi, wplątując palce obu rąk we włosy. Podkoszulek, który miał na sobie delikatnie się podwinął, ukazując kawałek umięśnionego brzucha. Mój zdradziecki wzrok oczywiście powędrował w tamte rejony. Chłopak złośliwie wykorzystał moje zakłopotanie i łapiąc mnie za biodra wciągnął do środka.
- Po chuj tam jedziemy? Chcesz mnie wyruchać i wyrzucić za drzwi niczym rasową sukę? – burknęłam zirytowana, zakładając dłonie na piersi, gdy znaleźliśmy się w windzie.
- Tak. Przy czym będę cię pieprzył przez całą noc a rano, po tym jak podam ci śniadanie do łóżka wyjdziemy razem, odwieźć cię bezpiecznie do domu. – odparł swobodnie, jakby nigdy nic wciskając guzik prowadzący windę na 20 piętro.
- Albo mi się zdaje albo się nie zgodziłam na taki układ. – oparłam się ramieniem o szybę i westchnęłam ciężko.
- Zawsze tak narzekasz? – spytał z wrednym uśmieszkiem, unosząc brwi w górę. Prychnęłam cicho, przenosząc wzrok na zwiększającą się liczbę pięter. – Hej..
- Hmm? – mruknęłam nie zmieniając pozycji.
- Słodka blondyneczko, spójrz na mnie. – zamruczał cicho zmartwionym tonem. Gdy tego nie zrobiłam podszedł do mnie i odwrócił w swoją stronę, tak, że staliśmy dokładnie naprzeciwko siebie.
- Nie przyprowadziłem Cię tu, żeby się z tobą kochać..
- Pieprzyć. Kocha się z miłości. – mruknęłam, przewracając oczami.
- Dobrze, więc nie przyprowadziłem cię tu, żeby się z tobą pieprzyć, tak? Chcę nauczyć cię pewności siebie.
- Świetnie. Kto powiedział, że tego potrzebuję? – spytałam ponownie, mrużąc oczy.
- Zaraz się przekonasz. – drzwi windy otworzyły się powoli, ukazując naszym oczom niewielki korytarz prowadzący zapewne do wielkiego mieszkania. Brunet wyszedł z windy swoim skocznym krokiem i podszedł do ciemnych drewnianych drzwi. Przyłożył do nich prawą dłoń, trzymając ją w odpowiednim polu przez kilka sekund. Lampka zamieszczona na drzwiach zaświeciła się na zielono a po korytarzu rozległo się donośne kliknięcie zamka.
- Zapraszam. – ukłonił się, otwierając przede mną drzwi. Pełna obaw, weszłam do środka, rozglądając się wkoło.
- Whoah, jak tu pięknie.. – wymruczałam, rozglądając się po wnętrzu. Zachwycił mnie gust chłopaka. Świetnie zmiksował modern z nowoczesnymi elementami. Najbardziej urzekła mnie kolorystyka w salonie. Ciemne bordowe ściany, beżowy sufit, ciemne wręcz mahoniowe meble plus jasne dekoracje. Brunet siedział już na kanapie, obserwując moje poczynania.
- Hej.. am.. może się napijemy? – spytał, kładąc stopy na szklanym stoliku. Zagryzłam wargi spoglądając nieufnie na butelkę Jacka Danielsa stojącą na komodzie po mojej lewej. Podeszłam do wielkiego okna. – Słodka blondyneczko?
- Skye. – prawie szepnęłam, wyglądając przez szybę.
- Skye? Pozytywnie. – usłyszałam jego cichy głos, następnie kilka kroków i stukot obijanych o siebie szklanek. Parsknęłam ironicznie.
- Jak szare i wiecznie zachmurzona niebo może być czymś pozytywnym?- spytałam, opierając czoło o szybę.
- Zacznijmy od tego, że to na pewno nie jest żadne szare i zachmurzone niebo. Dam głowę, że jesteś zawsze pozytywną osobą tylko po prostu zbyt mocno przytłaczają cię problemy dnia codziennego.- stwierdził, stając obok mnie. W dłoniach dzierżył  dwie szklanki pełne bursztynowego płynu. Wzięłam od niego jedną i wypiłam małego łyka, nie komentując jego wypowiedzi. Wpatrzyłam się za to w jego odbicie w szybie. Stał zamyślony, wyglądając przez szybę.
- Widzisz. Nie odzywasz się , więc jest w tym nutka prawdy.
- Nie rozmawiajmy o tym, dobrze? – spytałam a nasze spojrzenia się spotkały.
- Dlaczego? Staram się rozgryźć twoją osobowość.
- I jak ci idzie? – spytałam, odwracając się w jego stronę. Chwilę się nie odzywał, popijając swoją whisky.
- Zayn. – posłał mi promienny uśmiech. Kiwnęłam głową, wracając na kanapę. Odstawiłam półpełną szklankę na stolik.
- Tak naprawdę nazywam się Perrie. Ludzie nazywali mnie tak odkąd pamiętam. - wyznałam, wzdychając. Tym razem to on kiwnął głową.
- Zaśpiewasz mi coś? –poprosiłam, podciągając kolana pod brodę. Objęłam je rękoma.
- Moment. – wstał i szybkim krokiem udał się do pokoju obok, znikając w nim na dłuższą chwilę. Gdy wyłonił się zza drzwi ponownie, dzierżył w dłoni gitarę akustyczną. Położył ją sobie na kolanach, siadając na szklanym stoliku, prosto przede mną.


“ Never made it as a wise man
I couldn't cut it as a poor man stealin'
Tired of livin' like a blind man
I'm sick of sight without a sense of feelin “



Uśmiechnęłam się, wyglądając przez okno. Musiałam to stwierdzić, zakochałam się w jego magicznym głosie.

„ And this is how you remin..

Gdy przerwał wpół słowa, jęknęłam niezadowolona, wpatrując się w jego twarz.
- Znasz tę piosenkę, prawda? – spytał wykrzywiając twarz w tajemniczym uśmiechu. Pokiwałam niepewnie głową, nie mając zielonego pojęcia do czego dąży.
- Zaśpiewaj to ze mną, Skye. – poprosił, czarując mnie spojrzeniem. Bez wahania zgodziłam się, niewiele myśląc co robię. Gdy chciał zacząć śpiewać, zatrzymałam go.
- Nie, nie, nie. Nie ma mowy.
- Dlaczego?
- Nie dam rady, rozumiesz? Już mnie trema zżera. – warknęłam zmieniając pozycję na bardziej wygodną.
- Nie myśl o tym, że śpiewasz.. przy mnie. Skup się na swoim brzmieniu. Skup się na barwie. Skup się na słowach.. ale nie myśl o mnie. – polecił a ja uparcie pokręciłam głową.
- Perrie, błagam! Co ci szkodzi spróbować? I tak znając los widzimy się pierwszy i ostatni raz w życiu. Więc w czym tkwi problem?
- Boję się.. – wyszeptałam, chowając twarz w dłoniach. – Nie wiem czemu. Po prostu tak już jest.
- Zrobimy tak. – zarządził, posyłając mi pogodny uśmiech. – Ja zacznę śpiewać a ty dołączysz się, kiedy poczujesz, że to jest ten moment.. dobrze? -  spytał delikatnym ruchem odrywając moje dłonie od twarzy. Westchnęłam ciężko, niepewnie skinając głową.
- Uprzedzam, że jeśli się nie dołączysz będę śpiewać do usranej śmierci. A uwierz, tego byś nie chciała. – poruszył kilkukrotnie brwiami w zabawny sposób, uśmiechając się przy tym zabójczo.
- Co mam zrobić, żeby nie myśleć o tym, że.. no. – spytałam, czując jak głos mi drży. Wnętrzności z tremy wykręcały się na drugą stronę.
- Hmm.. skupić się na słowach? Na muzyce?  Albo wyobrazić sobie mnie nagiego, o! – zaśmiał się, pochylając trochę do tyłu. Za śmiałam się cicho razem z nim.
- Gotowa?
- Nie.
- Więc.. ready, set, go.. – uderzył w struny i zaczął śpiewać, przymykając oczy.

“ Never made it as a wise man
I couldn't cut it as a poor man stealin'
Tired of livin' like a blind man
I'm sick of sight without a sense of feelin
And this is how you remind me
This is how you remind me
Of what I really am
This is how you remind me
Of what I really am “

Słuchając jego śpiewu w pewnym momencie poczułam niesamowitą siłę. Nie powiem, że była to pewność siebie ale.. coś na kształt wiary. Uwierzyłam, że mi się uda..


“ It's not like you to say sorry
I was waiting on a different story
This time I'm mistaken
For handing you a heart worth breakin'
I've been wrong, I've been down
Been to the bottom of every bottle
These five words in my head
Scream "Are we having fun yet?"
Yet?, Yet?, Yet?, no no “

Zayn słysząc mój nieśmiale brzmiący głos uśmiechnął się szeroko, jednak nie otwierając oczu. Domyślałam się, że robił to dla mnie i mojego komfortu psychicznego. Początkowo śpiewałam cicho, nieudolnie, czując się skrępowana, jednak po chwili uczucie to zupełnie wyparowało, nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Nie wstrzymywałam się już przed wyższymi dźwiękami.


“ It's not like you didn't know that
I said I love you and I swear I still do
It must have been so bad
Cause livin' with me must have damn near killed you
This is how you remind me
Of what I really am
This is how you remind me
Of what I really am ”


Bez skrępowania wręcz krzyczałam, dorównując Zaynowi. Sprawiało mi to tak niesamowitą radość, że miałam ochotę skakać i piszczeć jak mała dziewczynka. Przepełniała mnie ogromna radość i samozadowolenie. A nawet duma. Gdy ostatnia nuta gitary pobrzmiewała w powietrzu, zakryłam dłońmi usta, nie mogąc uwierzyć w to, czego właśnie udało mi się dokonać z Jego małą pomocą.
- Whoah.. kurwa.. Skye.. o ja jebię.. – brunet otworzył szeroko oczy i zszokowany wpatrywał się w moje oczy. – Nie wierzę, jesteś.. wykurwista! – krzyknął, podnosząc się ze stolika. Rzucił gitarę na fotel i zaczął chodzić po pokoju, zastanawiając się chwilę. W końcu zatrzymał się przede mną i nachylił tak, że jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej.
- Możemy sobie nawzajem pomóc. – powiedział, starannie warząc słowa. Wzrok utkwił w moich zdezorientowanych oczach, które błądziły po jego twarzy podświadomie starając się zapamiętać każdy szczegół.
- W jaki sposób? – spytałam cicho, zachrypniętym z emocji głosem. Starałam się odsunąć od niego jak najbardziej, ponieważ coraz mniej zaczynał mi się podobać ten rodzaj bliskości i ten rodzaj spojrzeń.
- Kochasz śpiewać. Jesteś w tym zajebista. Ba, jak śpiewasz aż chce się zamknąć oczy i odpłynąć do krainy, w której liczy się tylko twój wokal.  A tak się składa, że Poison szuka suportu. Jeśli dobrze ci pójdzie, ba, na pewno dobrze ci pójdzie, załatwię ci kontrakt. Wiem, że to jest twoje najskrytsze marzenie. Widzę to w twoich oczach. To jest szansa jedna na milion, żal byłoby ją zmarnować.
- Ale..
- Nie ale. Po prostu. Nie pytaj dlaczego, bo nie wiem. Po prostu mnie urzekłaś. Jesteś zagadką, tak intrygującą, że mam ochotę cię poznać. I tu pojawia się druga sprawa.
- Jaka? – starałam się trzeźwo myśleć, ignorując jego cholernie przystojną twarz cholernie blisko mojej.
- Prześpij się ze mną.- wyszeptał, nie odrywając wzroku od moich zszokowanych oczu. Zatkało mnie do tego stopnia, że nie potrafiłam się w żaden sposób poruszyć. Ha, nie potrafiłam nawet przemyśleć tego co mi powiedział, bo w głowie miałam ogromną czarną dziurę. Taką blokadę, uniemożliwiającą mi skoncentrowanie się na jednej, najważniejszej rzeczy.
- Skye..
- Wychodzę. – warknęłam, odpychając go stanowczo od siebie. Zawiodłam się na kolejnej osobie tego dnia. Co ja sobie myślałam? Że ciągnie mnie tu tylko po to, żeby pośpiewać? Boże, jaka ja jestem naiwna, jaka łatwowierna.. Zirytowana podeszłam do drzwi. Zanim je otworzyłam Aiden podbiegł do mnie i położył na nich dłoń.
- Jedyna taka okazja, pamiętaj.
- Jedyna okazja? Szansa na milion? Co ty pieprzysz, człowieku? Zaciągnąłeś mnie tu tylko po to, żeby mnie przeruchać! – krzyknęłam, tracąc cierpliwość. – Więc po cholerę zachowujesz się jak dziecko w przedszkolu mijając się z prawdą w tak bezczelny sposób? – drążyłam dalej, czując jak głos zaczyna mi niebezpiecznie drżeć. – Kolejna osoba, której dałam się nabrać. Tylko podziękować.. – brunet zgarbił się i pochylił głowę, chowając twarz we włosach.
- Skye ja..
- Co ty? – spytałam go, czując łzy zbierające się w moich oczach. – No co? Nie odpowiesz? Wiedziałam! Nie stać cię nawet na przyznanie się do tego!
-Nie moja wina, że patrząc na ciebie mam ochotę na ostry, dziki, nieokiełznany seks. Jestem tylko facetem. – wyjaśnił bez skrępowania, wkładając dłonie do kieszeni. – A, że i ja mam coś do zaoferowania.. pomyślałem, że warto zaryzykować.
- Niestety, chyba się przeliczyłeś. Przesuń się. – warknęłam, łapiąc za klamkę.
- Skye.. jeśli wyjdziesz.. zmarnujesz tę szansę od losu.
- Od losu? Czy raczej od łaskawego dupka, który stara się za wszelką cenę nie patrzeć na moje cycki? – spytałam, posyłając mu znaczące spojrzenie.
- Nie. Od pewnego realisty, który chce zadowolić obie strony. – zaakcentował, wzruszając ramionami.
- A nie uważasz, że to ja wyjdę na stronę z czymś.. stateczniejszym? Kilkuletnia kariera a szybki numerek.. Chyba jest jakaś różnica. – westchnęłam cicho, patrząc na niego zamyślonym wzrokiem.
- Możesz to uznać za łaskawość tego dupka. – wyjaśnił, powoli zbliżając się do mnie. Zatrzymał się, stojąc bardzo blisko, nie zostawiając między nami ani jednego milimetra wolnej przestrzeni. Zagryzłam wargę, wciąż się wahając. Przecież to absurdalne. Chore! Oddać swoje dziewictwo w ręce kolesia, który proponuje karierę..
- Skąd mogę mieć pewność, że po wszystkim nie wykopiesz mnie z domu?
- Przyjdź w poniedziałek do Geffen i spytaj o Winnera. Powiesz, że cię wysłałem.
- Nadal nie mam pewności.
- Zawsze jest ryzyko, prawda? Ale odrobina adrenaliny w życiu napędza do dalszego działania. – wymruczał, ujmując moją twarz w dłonie. Ten śmiały gest z jego strony spowodował to, że nie potrafiłam złapać oddechu. Po dłuższej chwili patrzenia się w jego czekoladowe tęczówki,  zorientowałam się, że nie oddycham. Kciukami delikatnie manewrował w górę i w dół, obserwując wyraz mojej twarzy. Czułam gorąco, które oblało moje ciało swoim żarem. Czułam jak serce przyśpieszyło do nienaturalnego rytmu.
- Tracę dziewictwo z przypadkowo poznanym chłopakiem.. To już podchodzi pod kurestwo, prawda? – plotłam trzy po trzy, chcąc  w jakiś sposób przedłużyć ten moment. Starałam się gorączkowo znaleźć na tyle dobry argument, żeby móc wrócić do domu i spokojnie położyć się spać, starając się wyrzucić tę chwilę z pamięci. Niestety dotyk jego szorstkich dłoni na moich policzkach, wwiercający się we mnie wzrok i bliskość jego ciała skutecznie mi to uniemożliwiały.
- Zaopiekuję się nim, obiecuję.. – szepnął, uśmiechając się delikatnie. Zdałam sobie sprawę, że wcale nie chcę przestać. Chciałam w końcu żyć chwilą i nie bać się panicznie tego co będzie jutro. Zapomnieć o wszystkich przykrościach i cieszyć się tym co mnie spotyka. Nawet jeśli Zayn mnie oszuka.. zawsze mogę wziąć to jako jeden z przykładów bycia naiwną., ucząc się na przyszłość. Wprawdzie nie potrafiłam  wyobrazić sobie, że chłopak mówi prawdę ale nie potrafiłam się też powstrzymać od..
- Ufam ci. – odszepnęłam mu, nie wierząc we własne słowa.
- Chodź. – wziął mnie za rękę i zaprowadził w głąb mieszkania. Weszliśmy do pokoju, w którym zniknął jakiś czas temu. Okazało się, że to jego sypialnia.  Podszedł do wielkiej wierzy i włączył płytę, odwracającv się w moim kierunku.  Obkręciłam się w stronę okna.
- Skye, spójrz na mnie. – szepnął, przyciągając mnie do siebie. Pokręciłam głową, czując, że za moment padnę trupem z nadmiaru kłębiących się we mnie emocji.



“Now listen
All I want is someone I can't resist
I know all I need to know by the way
that I got kissed..”


Zanucił prosto do mojego ucha, obejmując mnie w pasie.  Zaczęliśmy się powoli kołysać w rytm wybijany przez nasze serca. Jego usta zaczęły swoją wędrówkę od mojej szyi, powoli przechodząc do policzka. Dłonie wkradły się pod koszulkę, błądząc lubieżnie po plecach. Zayn przeniósł bardzo delikatnym ruchem swoje spierzchnięte usta z mojego policzka na wargi, muskając je namiętnie. Jęknęłam cicho czując, że mam miękkie nogi. Zachwiałam się delikatnie tracąc równowagę. Brunet wykorzystał sytuację, popychając mnie na łóżko. Sapnęłam cicho, opierając się na łokciach.
- Zrobię to tak, że będziesz prosiła o więcej.. – czekoladowooki szepnął, wchodząc na łóżko. Chciałam zaprotestować ale widok jakim mnie obdarzył odebrał mi mowę.
- Zayn..
- Shh.. – przerwał mi, gdy chciałam spytać się co on wyrabia. – Rozluźnij się mała. – wymruczał, ściągając koszulkę przez głowę, po czym zabrakło mi tchu. Dałam się ponieść chwili..