wtorek, 19 lutego 2013

Prolog- "Wracając do Grudnia".




Ostatni raz upewniłam się, że pasy, którymi zostałam przypięta do krzesełka są dobrze umocowane. Mimo ich solidnych klamer i stabilnych wiązań ścierpła mi skóra na myśl, że zaraz zostanę opuszczona w dół. Postanowiłam wmawiać sobie, że niedługo będę stała razem z tym wielkim, białym fortepianem bezpiecznie na podeście, po którym dzielnie zejdę nie pokazując strachu.

- Gotowa? – usłyszałam donośny baryton Erika, mojego managera. Zasługiwał również na miano ojca, po tym wszystkim co udało nam się przejść razem. Unosząc głowę spojrzałam w jego kierunku. Byłam wręcz pewna, że zauważył panikę w moich tęczówkach.  Posłał w moim kierunku ciepły uśmiech, dodając mi otuchy. Dzięki Niemu poczułam, że mam siłę wykonać to ostatnie zadanie. Tak, uda mi się. Jestem o tym przekonana.

- Jak nigdy.  – szepnęłam odchylając się od mikrofonu, by nikt z obecnych na sali nie usłyszał mych symbolicznych słów. Erik poprawił okulary na nosie i pokazał kciuk uniesiony w górę. To właśnie w tym momencie poczułam jak podest powoli opada w dół. Nabrałam maksymalną ilość powietrza do płuc i trzymając ją chwilę, wypuściłam czując ogarniający mnie spokój. Uniosłam kąciki ust w górę, palcami prześlizgując po klawiszach fortepianu. Przymknęłam powieki i będąc pewna, że mam zaczynać wprawiłam moje palce w ruch. Pora zacząć przedstawienie..


 „- Zawsze jest ryzyko, prawda? Ale odrobina adrenaliny w życiu napędza do dalszego działania. – wymruczał, ujmując moją twarz w dłonie.”